Współczesna pedagogika spogląda z zainteresowaniem w stronę neurodydaktyki – nurtu, który powstał na styku „twardej nauki” i edukacji. Dlaczego chętnie sięgamy po teorie badaczy mózgu: neurobiologów, psychologów, lekarzy? Może dzieje się tak, ponieważ wyczerpały się znane nam do tej pory metody nauczania, a uczniowie, coraz bardziej zaabsorbowani przez nowe media, nie są już zainteresowani tradycyjnymi lekcjami. A może po prostu – jak wskazują między innymi neurodydaktycy – poszukiwanie na własną rękę nowatorskich rozwiązań jest zdrowe dla mózgu, który lubi wszelką aktywność i dzięki niej lepiej się uczy.
Zagadnieniami łączącymi kompetencje neuronauki i pedagogiki zajmują się badacze, którzy w czerwcu tego roku wzięli udział w sympozjum pod nazwą „Neurokonferencja nauczycieli. Zmysł udziału”. Konferencja została zorganizowana w Szczecinie przy współpracy Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, Pomorskiego Towarzystwa Neurokognitywistycznego i Zachodniopomorskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli. Poszczególne teksty z tego popularnonaukowego spotkania prezentujemy, wyjątkowo, w osobnym dziale pod nazwą „Artykuły pokonferencyjne”. Zebrane w nim materiały, z jednej strony, odnoszą się do wyników badań, a z drugiej strony, stanowią próbę zbliżenia nauki i edukacji w jej praktycznym, codziennym wymiarze.
Natomiast bohaterka wywiadu tego numeru, doktor Marzena Żylińska – specjalistka w zakresie metodyki, która w dużej mierze przyczyniła się do wzrostu zainteresowania neurodydaktyką – stwierdza, że ewentualne sukcesy w edukacji nie zależą jedynie od nauczycieli, ale przede wszystkim stanowią efekty aktywności uczniów. Krótko rzecz ujmując: na lekcjach uczeń powinien robić więcej niż nauczyciel. Oddaje tę tezę fraza wzięta z prac neurobiologa Geralda Hüthera: „trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie”. Mało tego – jeśli trawę pociągnie się zbyt mocno, można ją przypadkiem wyrwać z korzeniami.
Urszula Pańka
dyrektorka Zachodniopomorskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli