W ostatnich latach w kulturze popularnej przybyło nam superbohaterów – szczególnie młodzi ludzie, choć starsi z pewnością również, mają swoich idoli, którzy w komiksach i filmach ratują świat. Superbohaterowie mają to do siebie, że przyciągają nas swoimi nierealnymi zdolnościami: zawsze są silni, odważni i nie potrzebują niczyjej pomocy. To oni pomagają i nie oczekują w zamian żadnej zapłaty. Czy współczesny nauczyciel jest takim herosem, który stawia czoła przeciwnościom losu? Czy pod koszulą ma symbol „S” jak „Supernauczyciel”?
I tak, i nie. Z jednej strony bowiem, zawód nauczycielski wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń – czasami po prostu trzeba zrezygnować z życia osobistego, żeby zajmować się nauczaniem i wychowywaniem. Być trochę jak Clark Kent, który odpuszcza sobie prywatne przyjemności i poświęca się misji Supermana. „A cóż w tym niezwykłego?” – może zapytać każdy, kto w szkole przepracował choćby kilka lat, kto nie założył rodziny, odsunął życie towarzyskie na dalszy plan.
Z drugiej strony jednak, być nauczycielem to rzecz całkiem zwyczajna, co potwierdzają teksty zebrane w tym numerze „Refleksji”. Praca z chorymi uczniami, podążanie drogami wytyczonymi przez najlepszych, jak Helena Radlińska, albo ciągłe zmagania z nowoczesnością w edukacji – to wszystko codzienność szkoły. „Nauczyciel do zadań specjalnych” nie musi mieć „S” pod koszulą, żeby ratować świat każdego dnia.
Zachęcam do lektury.
Urszula Pańka
dyrektorka
Zachodniopomorskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli