Jakiś czas temu wielbiciele kina mogli oglądać film Niemożliwe, którego twórca, Juan Antonio Bayona, przedstawił losy rodziny ocalałej z tsunami w Tajlandii w 2004 roku. W filmie kataklizm niszczy wszystko, co znajduje się na jego drodze – środowisko przyrodnicze, wszelkie wytwory cywilizacji, w pewnym sensie więzi międzyludzkie oraz przekonanie, że istnieje recepta na udane życie. Rodzina bohaterów to typowa, zachodnia konfiguracja: on pracuje w korporacji, a ona – dla niego i trzech synów – rezygnuje z kariery zawodowej lekarki. Rodzina jest szczęśliwa, właśnie ma spędzić świąteczny urlop pod palmą. To wszystko tonie pod falą wzburzonego morza.
Bayona zrobił niestety rzecz kiczowatą: pokazał, że wartości zachodniego świata – między innymi wyjeżdżanie na wakacje do egzotycznych krajów, będące symbolem konsumpcjonizmu – są nienaruszalne, nawet wobec niszczycielskiej siły tsunami. Rodzina wychodzi cało z opresji i w ostatniej scenie wsiada do samolotu. Bohaterowie wracają do bezpiecznego stanu, być może do dużego miasta, gdzie
będą ich chroniły grube mury i konstrukcje ze stali. A gdyby kataklizm zniszczył nasze miasto? Czy też zachowalibyśmy jedność wobec tragedii?
Zazwyczaj winą za katastrofy obarczamy enigmatyczne siły natury, ale też równie często zapominamy, że sami weszliśmy na tereny, które od zawsze do niej należały. Tego rodzaju ekologiczne rozważania podejmujemy w niniejszym numerze „Refleksji” – więcej piszemy o mieście, o związku człowieka z przyrodą i efektach, jakie daje myśl ekologiczna. To treści, na które warto znaleźć miejsce w nauczaniu poszczególnych przedmiotów.
Urszula Pańka
dyrektor Zachodniopomorskiego Centrum
Doskonalenia Nauczycieli